Krótka refleksja: jak bardzo jesteśmy ślepi i ile piękna mija nas na co dzień?
Mężczyzna w wytartych dżinsach trzymający w ręku futerał na skrzypce wszedł do stacji metra, rozejrzał się, po czym podszedł do ściany, wyjął instrument z futerału i zaczął grać jeden z utworów Bacha. Scenka była tak prozaiczna, że nikt z ludzi spieszących do pracy nie zwrócił na niego uwagi. Dopiero po kilku minutach pewien starszy mężczyzna zwolnił na chwilę kroku, popatrzył na skrzypka, zaraz jednak odwrócił głowę i poszedł na peron.
Chwilę później grający mężczyzna zwrócił na siebie uwagę pięcioletniej dziewczynki idącej z matką. Przystanęła i popatrzyła na niego ciekawie, a on uśmiechnął się do niej. Jej matka chyba się gdzieś spieszyła, ponieważ chwyciła małą za rękę i odciągnęła od muzyka. Kilka minut później mężczyzna dostał pierwszego dolara a jakaś kobieta około czterdziestki przeszła koło niego i nie zwalniając kroku wrzuciła banknot do otwartego futerału. Skrzypek podziękował skinieniem głowy i grał dalej.
Mężczyzna grał przez około godzinę. W tym czasie przez stację metra przeszło ponad tysiąc osób. Około dwudziestu z nich wrzuciło pieniądze do futerału, nie zwalniając jednak ani na chwilę. Jedynie sześć z nich przystanęło na moment, by posłuchać muzyki. Mężczyzna zarobił 32 dolary.
Kiedy skończył grać i na stacji zapanowała cisza, nikt tego nie zauważył. Schował swój instrument do futerału i poszedł na peron. Tym mężczyzną był Joshua Bell. Jeden z najwybitniejszych współczesnych wirtuozów skrzypiec. Grał najpiękniejsze melodie jakie kiedykolwiek napisano, na skrzypcach Stradivariusa wartych ok. 3,5 miliona dolarów. Kilka dni przed swoim występem w waszyngtońskim metrze dał koncert w Bostonie, na który bilety kosztowały po 100 dolarów i rozeszły się w ciągu kilku godzin.
https://www.youtube.com/watch?v=hnOPu0_YWhw
Jego występ w metrze był eksperymentem zorganizowanym przez dziennik Washington Post. Dziennikarze chcieli uzyskać odpowiedź na pytanie, czy w zwykłych, banalnych okolicznościach jesteśmy w stanie dostrzec piękno? Czy zatrzymamy się na chwilę, by je docenić?
...//.Dziennikarze chcieli uzyskać odpowiedź na pytanie, czy w zwykłych, banalnych okolicznościach jesteśmy w stanie dostrzec piękno? Czy zatrzymamy się na chwilę, by je docenić? //....
W szczecińskiej Różance bywam na koncertach, fotografuję, zamieszczałem zdjęcia na nE. Po koncercie skrzypaczek jeszcze studiujacych, na ścieżki między różami wszedł młody chłopak grający
Vivaldiego. Grał spacerując, przystając przy ławkach z których wstawali
słuchacze i odchodzili do domu. W końcu było już po koncercie oficjalnym.
Wieczorem fotografowałem na wielkim zakończeniu festiwalu skrzypcowego.
Akredytacje, zaproszenia. Młody człowiek, już w surducie z epoki, przechadza się między ławkami kościoła grając Vivaldiego. Tym razem zapowiedziany. Młody geniusz który studiował u słynnych i wymienionych z nazwiska profesorów, wygrywał konkursy, festiwale.
Po koncercie brawa na stojaco, bisy....
Tak byłem tam. Eksperyment można powtarzać w nieskończoność.
jeżeli nie ma w nas samych piękna, nie będziemy mogli dostrzeco go na zewnątrz
Joshua Bell dlatego gra tak pięknie, ponieważ on tę muzykę czuje w swoim wnętrzu. Gra on z zamkniętymi oczami by nic go nie rozpraszało. Istnieje tylko on i muzyka, i jest to nierozerwalna jedność.
Artysta zrobi patykiem na piasku dzieło sztuki. Chałturnikowi i złoto nie pomoże i zrobi z niego byle co.
Amerykanie płacący setki tysięcy dolarów za malunek puszki po zupie nie są w stanie dostrzec wydarzeń wyjątkowych. Występ tego wirtuoza nie był brzydki, nie mógł więc do nich dotrzeć.
Niedawno widziałam program w którym człowiek mówił, iż w regionach, gdzie są ptaki i jednocześnie ludzie puszczają głośno rapy czy inne wulgarne hart roki, to ptaki zaczynają zmieniać skalę swoich śpiewów! Koszmar.
-- kiedyś w gronie osób -dyskutowaliśmy temat -- człowiek o pięknym, wrażliwym wnętrzu TYM PRAWDZIWYM !! nie wyuczonym /sztucznym --zauważa piękno, subtelność ! nawet w biegu
Każdy człowiek jest pięknie zbudowany w równowadze i proporcji, ale natura stworzyła różne narody, między którymi panują stosunki: 1. obojętne, 2. wzajemnych wpływów, 3. konkurencyjne, 4. protokooperacyjne, 5. komensale, 6. amensalne, 7. pasożytnicze, 8. drapieżnicze.......... Szkoda że konstytucja III RP w art. 4. nie podaje który naród jest gospodarzem w Kraju nad Wisłą.
Czyste piękno - aby je rozpoznać trzeba harmonijnego rozwoju człowieka w dobru,pięknie i prawdzie. Człowiek musi się uczyć rozumienia sztuki, tak jak wszystkiego innego - mówienia, historii, matematyki, wiary w Boga, filozofii, języków obcych, czy gotowania - i tak do końca życia.
Adam i Ewa w raju mieli bezpośredni kontakt doskonałością, ale zgrzeszyli i teraz my, aby posiąść zdolność widzenia czystego piękna w dziele sztuki musimy wiele się uczyć. Myślę jednak, że warto.
Tym bardziej trzeba podziwiać tych geniuszy, którzy potrafią takie czyste piękno tworzyć, gdyż przybliżają nas do Boga.
W kraju nad Wisla gospodarzem jest narod polski……….A gdzie masz to zapisane w konstytucji czy w art. 4 czy jako czwarta władza w art. 10 pkt. 1. ?????????????????
jeżeli możesz, napisz, proszę, o tym szerzej, bo to bardzo ciekawe. I czy jest wiadomo, skąd to wynika? Czy to jakieś kolektywne naleciałości z przeszłości? Czy może są to cechy, jakie obecne są w każdym człowieku lecz w różnych proporcjach i dopiero w pewnych warunkach dochodzą one mocniej do głosu? Jak Ty to widzisz?
Co do tego, że nie ma w naszej Konstytucji zapisu o tym, że to Polacy są gospodarzami w naszym kraju to jest to sprawa kryminalna. To nie jest przecież zwykłe przeoczenie!
Z cała stanowczością - jako obywatelka Polski - żądam, by takie błędy zostały niezwłocznie skorygowane.
No i teraz popatrz, goodness, jak to ludziska zaczną się zadziwiać moją czelnością i zaraz zaczną twierdzić, że moje protesty nic nie dadzą. Jeżeli protesty nie dają nic, to dlaczego ludzie narzekają? czy jest to ich forma zgody na panującą, niesprzyjającą im rzeczywistość?
no i zobacz, moher, prawie patrzymy tymi samymi oczami! Mam nadzieję, że będzie możliwa między nami większa doza tolerancji.
Wersję wiary, jaką praktykujesz, ja stosowałam przed laty. Potem na skutek okoliczności i poznanych ludzi przewartościowałam swoje poglądy i teraz myślę nieco inaczej w punktach brzeżnych. Podstawa - Bóg - jest niezmienna.
A skoro możemy szczerze komunikować, to napiszę Ci, dlaczego mnie nieco razi Twoje "szczęść Boże". Otóż, Bóg, ten Wszechmogący i Wszechobecny, jest w każdym człowieku w stopniu równym, choć nie każdy jednakowo może sobie zdawać z tego sprawę. Jeżeli masz dla mnie dobre życzenia, to bardziej we własnym niż Imieniu Boga. Ale oczywiście decyzja należy do Ciebie.
nic nie dzieje się na tym ludzkim świecie bez woli Boga. Bóg nie popełnia pomyłek, nie mogło więc być tak, że pierwsze boskie kreacje były niedoskonałe, czyli grzeszne. Z tym jabłkiem i wężem to jest inna historia. Otóż, Bóg dając ludziom wolną wolę namawiał ich, by poszukiwali prawdy. Prawdą jest wszystko to, co boskie. Czyli cała właściwa kreacja dokonana przez Boga. Natomiast ludzkie wymysły człowieka niejako od Boga - w sensie mentalnym - odciągają.
Ewa zjadła jabłko z Drzewa Poznania. Czyli była w tym momencie niejako zaprogramowana na odróżnianie dobra od zła. Nie było to żadnym grzesznym czynem, lecz wymuszoną na niej przez Boga czynnością, by Ewolucja mogła mieć miejsce.
To, że kościół katolicki wszystko poprzykrawał na własne potrzeby to inna historia. Ale z Ewą i Adamem niewiele ma to wspólnego.
Miło mi, że zwróciłaś uwagę na mój projekt ”Czwartej władzy ustawowej w zapisie Konstytucji III RP”.
I czy jest wiadomo, skąd to wynika? ……… Oczywiści wynika z zapisu art. 10. pkt. 1. po słowie „równowaga”, dalej „błąd celowy tylko 3 władza”, która nigdy nie może i nie ma możliwości stworzenia równowagi.
Uwaga! Jeśli jest już wpisana równowaga istnieje konieczność działania według określonej wspólnie przyjętej metody, gdyż postępowanie nieuporządkowane realizowanie różnymi sposobami, może nie doprowadzić do wytyczonego celu budowy Polskiej Demokracji. Proces konstrukcji polskiej demokracji jest żywy, w związku z tym i metody postępowania muszą ulegać zmianom i modyfikacjom. A tu mamy dwie przyczyny: stały błąd wykluczający możliwość powstania równowagi głosu decydującego od 222 lat i naleciałości przeszłości - ciosy okupacyjne zadane Polakom. Obie przyczyny, cofnęły budowę polskiej demokracji do fundamentów. Demokracja opiera się na swojej jednostce człowieku, który jest zbudowany proporcjonalnie do harmonijnych procesów życiowych i dąży do utrzymania gatunku na pewnym poziomie ilościowym w ciągu wielu pokoleń. Dlatego widzę możliwość ratowania Polskiej demokracji od podstawy z prawdziwą równowagą głosu przedstawicieli i sympatyków polskich pokoleń. Zero tolerancji dla równowagi trójki jest zawiadomieniem o przestępstwie.
Też popieram Twoje stanowisko – z cała stanowczością - jako obywatel Polski - żądam, by takie błędy zostały niezwłocznie skorygowane. Idea prawdziwej równowagi polskiej demokracji nie może być fałszowana przez brudne interesy.
Ludziska się dziwą, naszej czelności upominania się o prawdziwą równowagę, niech dadzą przykład, dlaczego mamy używać trzech kończyn;)
Wiem, że co proste jest doskonałe, ale na początku trudno wejść na tą prostą linię myślenia. Temat jest bardzo szeroki.
Adam i Ewa mieli być posłuszni a wszystko było im dane. Owoc z drzewa poznania dobrego i złego okazał się zabójczy. W Raju żyli w prawdzie, miłości i dobru. Byli poznani przez Boga - twarzą w twarz, byli z Nim Jedno. Teraz ludzie muszą szukać Boga, poznawać Go. Czyste piękno jest takim muśnięciem boskości.
Zgrzeszyli? No dobrze, wybrali coś gorszego, na "niższym poziomie" istnienia i oddalili się od Boga, stworzyli różnicę między Nami, tzn. Bogiem i ludźmi. Powrót do harmonii Raju jest pewnie warunkiem równowagi we wszechświecie, dlatego Bogu tak zależy na człowieku, bo dlaczego dał nam Syna Jednorodzonego i chce naszego zbawienia?
według tego, co się dowiedziałam, to kiedyś ludzie, nie posiadając wolnej woli, byli kierowani jak do dziś kieruje zwierzętami Bóg. Czyli praktycznie nie było ludzi jako takich, lecz anioły. Ale wówczas Ewolucja nie mogła mieć miejsca, ponieważ to Bóg kierował absolutnie wszystkimi aspektami życia. Ale Bóg Wszechmogący podzielił się na siłę statyczną - obserwatora i siłę dynamiczną - kreatora i wówczas dało to początek Grze Kosmicznej. I był to początek człowieka wolnego, posiadającego wolną wolę.
Dla mnie jest o logiczne i wierzę, że tak właśnie jest. Ludzie wcale nie chcą żyć w raju. Skąd to wiem? Ponieważ raj mamy także i aktualnie. W Naturze panuje absolutna harmonia, nie ma nic zbędnego i nic zakłócającego. Wszystko ma swój absolutny porządek. Jeżeli w lesie jest 100 tygrysów, to jest wszystko tak, jak ma być. Jest raj, harmonia i porządek. Jeżeli w lesie żyje jeden człowiek, to również jest porządek i harmonia. Ale gdy w lesie żyje grupa ludzi, jest chaos, kłótnie i zamieszanie, jest koniec z rajem, koniec z harmonią. Dlaczego? - ponieważ ludzie mają wolną wolę, a z tego wynika ich ego. To znaczy, ludzie nie maja zdolności myślenia abstrakcyjnego w stosunku do siebie i się utożsamiają ze swoimi pomysłami. Stąd problemy.
Bóg cały czas korygował postępowanie ludzi, by mogła trwać Kosmiczna Gra. Wysyłał na Ziemię ludzi uważanych potem za świętych - ale nie tych kościelnych! bo to zupełnie inna historia! - i oni przekazywali ludzkości ważne wskazówki przywracające równowagę w ich życiu. Jednym z takich wysłanników był Jezus. W tamtych czasach był problem z przebaczaniem, ludzie doszli do punktu, w którym wymordowali by się nawzajem i ludzkość by się skończyła. A tym samym i Kosmiczna Gra, kreowana przez dynamiczny aspekt Boga ku radości statycznego aspektu Boga. Jezus spełnił swoje zadanie doskonale, bo inaczej wcale nie mógł. Jego rola była taka i wyznaczona przez Boga, więc nie mogło być inaczej. Jezus posiadał formę niematerialną, był czystą energią, był światłem. Dlatego mógł chodzić po powierzchni wody oraz powielać materię w formie chleba czy ryb, albo leczyć ludzi. Teraz można zobaczyć, co zrobili ludzie z przesłaniem przyniesionym na Ziemię przez Jezusa. Przeinaczyli wszystko i tyle wojen, ile prowadzono w Imię Pana, nie było nigdy przed Jego narodzinami.
Jak chcesz, zastanów się, czy gdyby Bóg pojawił się teraz na Ziemi, to czy ludzie byliby w stanie Go rozpoznać? z pewnością nie, ponieważ ludzie mają swoje wyobrażenia na temat Boga, a Bóg nie może przecież przyjąć formy wymyślonej przez ludzi, bo jakim Bogiem byłby wówczas? Pewnie nieliczni rozpoznali by Boga sercem, ale większość używała by rozumu, a ściślej: mózgu i pozostała by w ciemności pojmowania.
Bóg nikogo nie zbawi, jeżeli ten ktoś sam zbawić się nie chce postępując właściwie. To chyba jest jasne. Więc czekanie na Boga, który zrobiłby za ludzi coś, co oni sami za siebie zrobić powinni jest bezcelowe.
Bóg dał ludziom wolna wolę także w zakresie samozniszczenia. Jeżeli ludzkość raj zamieniła w piekło, to jaka to jest dla Boga różnica, jeżeli On jest tym wszystkim? Różnicę stanowi to dla ludzi i to oni powinni zmienić swoje postępowanie, by ponownie mógł na Ziemi zapanować raj.
Może było też tak, że ten muzykant słabo rzępolił. Albo wzmacniacza nie miał, a w takim metrze to huk jest.
Myśmy kiedyś z chłopakami we Wrocku byli na filharmonii, bo tam też wirtuoz dupny koncerta dawał. Prominentny bardzo, pan Penderecki we własnej osobie korpulentnej. I jak symponie zapodał, cuś chyba "Brama Jerozolimy" czy jakoś tak, w każdym razie coś z Jerozolimą było, to chłopaki się jeszcze przed pierwszą przerwą pokimały. Do dzisiaj traumę mają i pierdzielą, nie chcą już nigdy na kulturę do wielkiego miasta jeździć na wycieczki.
Poza tym, to gdy na imprzę u nas, na Dniach Jednostki albo na urodzinach naszego Dowódcy, browar ordynarny się leje, to nikt wtenczas smaku na wyrafinowane trunki nie ma. Jak raz kiedyś Whiskey nasz Pan Kapitan postawił, za dolary drogie kupioną, to nikt tego do ust nie brał, bo wanckami cuchnęło z flaszy. Tak samo w tym metrze, warunki i klimaty na kontemplację muzy nie było, to i ludzie zachwycić się nie zdołali.
Boga nie da się zracjonalizować. W Boga trzeba wierzyć. ON jest stwórcą i być może nie miesza się do historii ludzkości. Będzie sędzią sprawiedliwym.
Ja rozpoznaję Boga, kiedy przychodzi, bo robi to zawsze poprzez ludzi, którzy są naszymi aniołami w danej chwili. Niosą pomoc i miłość.
Święci Pańscy rozmawiają z NIM przecież.
Bóg jest w świecie wszędzie dookoła nas i nie warto brać na swoje barki opisania GO, bo to przekracza nasze ludzkie możliwości. Ale jeśli Go kochamy, to zdarza się, że oglądamy Go "twarzą w twarz". Pisze o tym św. Faustyna i tylu innych mistyków w historii Kościoła.
Jeszcze jedno: Chrystus umarł. Chrystus zmartwychwstał. Był człowiekiem. Był Bogiem. Nie był aniołem, bo to nie miałoby sensu zbawczego. A ON jest i prawdą i drogą i życiem. Życiem Wiecznym!
a skąd wiesz, że miłość, z jakiej stworzył Bóg wszystko, to nie Gra Kosmiczna?
Święci kościelni i pisma kościelne służą wyłącznie kościołowi. Święci kościelni wszyscy bez wyjątku cierpieli, często z własnej woli. Uważam, że Bóg, który stworzył świat z miłości w żadnym razie nie chce, żeby ludzie się umartwiali i zadawali sobie ból oraz wyniszczali swoje ciała ascezą.
Nie po to świat został stworzony jako raj, by ludzie byli karani za to, że żyją.
Jezus nie był człowiekiem. W sensie rozumienia potocznego. Aniołem też nie był. Był światłem, czystą formą energii, dla ludzi widocznej jako materia. Tzw. mistycy "operują" poza normalną, ludzką świadomością i nie jest to doświadczenie dobre.
Ludzie po to dostali normalne zmysły, żeby normalnie żyć. Zarówno operowanie w sferze duchów zmarłych ludzi jak i wchodzenie w sferę jasnowidzów jest dla psychiki ludzkiej szkodliwe.
To, co możemy odebrać przy pomocy naszych zdrowych, normalnych zmysłów jest dla nas w sam raz. Jest to równowaga, harmonia, jest to połączenie przeszłości z projekcjami przyszłości co w sumie daje teraźniejszość. Jednego już nie ma, drugiego jeszcze nie ma. Jest teraz i człowiek istnieje tylko w teraźniejszości. Wchodzenie w inne regiony powoduje choroby psychiczne, albo jest możliwe z powodu choroby psychicznej. Nie jest więc dobre.
Normalny człowiek odbiera świat normalnymi zmysłami i jest to piękny, ale zwykły świat.
Według mnie kościół katolicki jest instytucją, która bardzo zakłóciła relacje ludzi z Bogiem, narzucając jakąś korzystną dla administracji katolickiej formę wiary. Dla mnie jest to nie do przyjęcia.
Kiedy się przechodzi na drugą, duchową stronę rzeczywistości, to zmysły są zaledwie majakiem uczestnictwa w życiu, jakimś pierwszym krokiem, pozwalającym cieszyć się z materialnej strony życia. Wszystko co najlepsze przychodzi poza zmysłowo i poza rozumowo. To jest to, co dostajemy w darze od Boga. To dopiero jest jazda. Reszta to blade igraszki.
Nana szuka wysoko! To duża praca i odpowiedziałność. Jest w tym ogień i wielka przestrzeń duchowa, ale zbyt ufa w geniusz człowieka. Człowiek to wspaniała istota, ale tylko dlatego, że tak stworzył go Bóg. Nana jest pięknym boskim stworzeniem, które jeszcze musi szukać swojej prawdy i sensu życia. Jest wysoko. Może znajdzie, jeśli zechce uniżyć się w pokorze przed Bogiem. W pokorze.
Halszka obiera mnie przy pomocy swoich własnych zmysłów i myśli, że ja taka jestem :)
ja jestem jaka jestem, a Halszka jest uwarunkowana przez nabyte informacje i doświadczenia, i ze mną nie ma to nic wspólnego. Halszka jest tworem swojej własnej wyobraźni, bo tak naprawdę to w ogóle żadnej Halszki nie ma. Jeżeli Halszka zaleca mi poszerzenie wiedzy, to znaczy, że sama ma ową poszerzoną. A po czym to można u Halszki poznać? Czy po tym, że biega za swoimi wyobrażeniami niczym pies za własnym ogonem? Halszka chce być większa niż ja i stąd jej wywody. Dla mnie Halszka może być sobie największa z największych. Ja jestem miarą sama dla siebie i nie interesuje mnie domniemana wielkość czy małość Halszki. Bowiem albo moja "wielkość" sama ze mnie wyniknie, albo będę niczym Halszka. A ja jestem przecież ja, a nie żadna Halszka. Mnie nie interesuje kim jest Halszka, mnie interesuje kim ja jestem. Niech Halszka daruje, ale znam przyjemniejsze sposoby spędzania wolnego czasu niż mentalne przymiarki.
Moher,
dokładnie tak uważam, jak napisałeś o energii. Ale nie zgadzam się w kwestii podważania ważności istnienia Buddy, Mahaviry, czy innych istot wyższych - od początku ich istnienia czy też w wyniku ich przemian duchowych - mających ludzkie ciało. Jeżeli Bóg stworzył wszystko, no to stworzył i ich. Czy my to uznamy za fakt dla nas znaczący czy też odrzucimy to, ma to tylko i wyłącznie znaczenie dla nas i dla naszej prywatnej konstrukcji naszej skali wartości.
Prawda ma to do siebie, że istnieje niezależnie do tego, czy ktoś ją uzna czy też nie.Ona jest zawsze taka sama i pozostanie niezmienna. W przeciwnym razie nie byłaby prawdą.
Piotr zwany świętym był najsłabszym uczniem Jezusa. Jeżeli jako podwalinę kościoła katolickiego wzięte zostało to, co mierne, a nie to co najszlachetniejsze, to można domyślić się, jaki był tego cel. Silną osobowością nie sposób kierować. Słabym można posłużyć się w dowolnym celu.
Dlatego do katolickiej wiary kościół musiał przymuszać wiernych nawet mordując dla siania postrachu opornych, a za Jezusem tysiące ludzi szły dobrowolnie. Z Piotra zrobiono świętego i opokę kościoła katolickiego, a Jezusa powieszono na krzyżu by przedstawiał On sobą godną pożałowania kreaturę.
A ludzie modlą się do papieża o zdrowie i pomyślność. Czyli kościół katolicki zamierzany efekt osiągnął. Jezus bowiem Boga ludziom przybliżył, a kościół katolicki staną między Bogiem a ludźmi, czyli od nich Boga "oddalił. To znaczy, uformował im tak świadomość na przestrzeni wieków, że ludzie na pierwszym miejscu stawiają kościół, a nie Boga.
Nigdy żaden papież nie powiedział, że robi coś zgodnie z wolą Boga, lecz zawsze ich działania skierowane są "dla dobra kościoła", niezależnie od tego, ile cierpień przyniesie to ludziom.
Wiesz, Moher, szanuję Cię i dlatego szczerze Ci to piszę, ale nie chcę o tym dyskutować. Takie sprawy każdy sam musi rozegrać ze sobą.
No właśnie, "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo" i " a Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami". Warto czytać Biblię. Wszystko tu jest.
Tak, taki prymitywny racjonalizm, jaki mieliśmy od XVIII wieku może tylko zniszczyć życie, czego skutki właśnie przeżywamy w "cywilizacji śmierci". To jest właśnie brak pokory człowieka wobec Boga i wiara w ludzki rozum, jako kreatora rzeczywistości. Potworna pycha.
Racjonalne, czy też racjonalistyczne kultury nigdy nie zaszły za daleko. My Polacy ducha nie gaśmy, wtedy przetrwamy tę prymitywną okupację "liberalną". Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję. Pana wpisy przekopiowałam sobie i podążę ich śladem. Dawno nie odnotowywałam osiągnięć nauki w poznawaniu wszechświata, gdyż wszystko wydawało mi się zbyt jałowe, a tu proszę, jakiś przełom w nauce. Bardzo ciekawe. Dziękuję i Szczęść Boże.
Jak to wszystko co widzimy i badamy działa. Tłumaczył już Keshe darmową energię punktu zerowego, ale nikt na takie błahostki nie zwraca uwagi. Zwłaszcza gdy niektóre osoby muszą odmówić pokutę za wiele grzechów:)
Definicji darmowej energii punktu zerowego w encyklopedii nie znajdziesz. Można z całą pewnością powiedzieć, że jest to energia punktu równowagi lewitacji przestrzennej gdzie można sterować we wszystkich kierunkach, nie tak jak w wyborach niby wolnych a z jednym słusznym kierunkiem na tak. Tak od wieków miały i mają w rzeźni zwierzęta:)
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.