Głośna już sprawa zabójstw karpi przed świętami nabiera międzynarodowego rozmachu politycznego. W Holandii obejmuje nawet dobrostan złotych rybek.
Czy ryby mogą mieć głos? A dokładniej: czy złota rybka powinna mieć głos w parlamencie? Marianne Thieme, 41-letnia szefowa holenderskiej Partii na rzecz Zwierząt (Partij voor de Dieren, PvdD) uważa że tak. Odkąd w roku 2006 PvdD zdobyła dwa mandaty w haskiej Tweede Kamer (Druga Izba, 150 posłów) i jeden mandat w holenderskim Senacie (75 senatorów), partia ta zasłynęła z tego, że wnosi więcej interpelacji poselskich niż wszystkie inne i zgłasza najwięcej wniosków ustawodawczych w sprawach od biotechnologii poczynając, poprzez ubój rytualny (halal i koszer) i sporty oraz pokazy zwierząt, a na losie ryb akwariowych i tzw. hodowli pomocniczych owadów karmnych kończąc.
Przykład Holandii, a zwłaszcza sukces wyborczy PvdD, podziałał zaraźliwie na innych. W czternastu krajach na świecie, przede wszystkim w Europie, istnieją już wyspecjalizowane partie obrońców zwierząt. Ostatnio wszystkie one spotkały się w Stambule, gdzie zawiązała się właśnie najnowsza z nich - turecka Hayvan Partisi, czyli dosłownie: partia zwierząt. Cel konferencji: wzmocnić współpracę i utworzyć międzynarodową sieć obrońców zwierząt dzieląc się nawzajem najlepszymi praktykami i doświadczeniami.
Rej wodziła tam, rzecz jasna, PvdD która jest pierwszą na świecie partią praw zwierząt w ludzkim parlamencie i ma już na swoim koncie spore sukcesy. Należą do nich: surowsze przepisy dotyczące transportu zwierząt w Europie, przeznaczenie 6 mln euro w holenderskim budżecie na poszukiwania surogatów mięsa oraz zakaz hodowli złotych rybek w okrągłych akwariach, uznanych za zbyt stressorodne. Celem sieci ma być przestawienie myślenia antropocentrycznego na postrzeganie siebie jako części środowiska oraz na kulturę traktowania zwierząt z szacunkiem i po partnersku. Pani Thieme uważa swoją partię za „lodołamacz antropocentrycznej świadomości” i pokłada dużą nadzieję w opracowywanych właśnie technikach wywierania wpływu na inne siły polityczne.
Największym źródłem wpływów wielu małych partii, takich właśnie jak PvdD, jest ich zdolność wpływania na programy i priorytety wiodących ugrupowań na scenie politycznej. Pod naciskiem PvdD włączają one do swych programów całe rozdziały i projekty podsuwane im przez panią Thieme, z wykształcenia zresztą prawniczkę. Dziś nawet holenderscy nacjonaliści Geerta Wildersa (PVV), którzy mają opinię „zwalczających wszystkich i wszystko” przyjęli do swego programu poparcie dla pomysłu specjalnej formacji policyjnej ścigającej przejawy okrucieństwa lub karygodnego zaniedbywania zwierząt.
Największym jak dotąd zwycięstwem PvdD jest uchwalony w 2011 zakaz uboju rytualnego tj. bez uprzedniego ogłuszania. Dotknięci nim żydzi i muzułmanie utworzyli wtedy niespotykaną nigdzie indziej i bezprecedensowa koalicję na rzecz przeforsowania zasady wyższości praw religijnych nad prawami zwierząt, ale zwierzęta wygrały zdecydowanie.
Obecnie uwaga PvdD skupia się na hodowli wielkofermowej. Sama pani Marianne Thieme, która w latach 2001-2004 przewodniczyła antyfutrzarskiej fundacji Bont voor Dieren (Futro dla Zwierząt) a następnie szefowała fundacji Stichting Wakker Dier sprzeciwiającej się hodowli wielkofermowej, od początku swej kadencji w parlamencie każde swe wystąpienie kończy zdaniem:"Voorts zijn wij van mening dat er een einde moet komen aan de bio-industrie."(A poza tym uważamy, że należy skończyć z rolnictwem przemysłowym). Nawiązuje tym do starożytnej tradycji mów Katona Starszego, który każde swoje wystąpienie w rzymskim senacie, bez wzgledu na temat obrad i samego przemówienia, kończył sławnym zdaniem: Ceterum censeo Carthaginem delendam esse (A poza tym sądzę, że Kartagina powinna zostać zburzona), co w końcu się i stało w 146 r pne., chociaż zdanie to historycznie przekazał tylko Plutarch po grecku (Δοκεῖ δέμοι καὶ Καρχηδόνα μὴ εἶναι).
Zwracam uwagę na tę partię i ten kierunek, bo prawie na pewno niebawem pojawi się ona i w Polsce.
i etyczny postęp. Choć warto pamiętać, że np. w Średniowieczu urządzano procesy, w których przyznawano prawo głosu zwierzętom - o takim procesie przeciwko wołkom, które miały swojego rzecznika bodaj przed sądem biskupim pisze ciekawie Luc Ferry w swojej bynajmniej nie sympatyzującej z ekologami pozycji "Nowy ład ekologiczny".
Do Polski niestety szybko tak śmiałe i oczywiste myśli nie dotrą, a przynajmniej nikt ich głośno nie wyartykułuje - słabość ruchu i partii eko w porównaniu do Zachodu, ba, Czech nawet, jest wyraźna. A rolnictwo przemysłowe jest zakałą ziemi i chwała tym co to mówią. Jednak w Polsce od razu podniosłyby się pełne świętego oburzenia głosy ; jakże to tak, zwykłe rolnictwo nas wszystkich nie wyżywi, to ludobójcy chcący nas zamienić w skansen i zredukować populację do 15 milionów. Więc dalejże sprowadzać gaz od znienawidzonego Gazpromu lub kochanego Chevronu, produkować nawozy i byle jakie żarcie, potem biadolić, że za mało jest na służbę zdrowia i tak w koło Macieju.
W najbliższych dniach na Rynku Wrocławskim zainicjowana zostanie akcja promująca Dzień Ryby. Jako zapalony akwarysta pomyślałem – świetnie! Po bliższym zapoznaniu się z materiałami na stronach organizatora – Stowarzyszenia Empatia, okazało się, że akcja polega na przekonywaniu ludzi do rezygnacji z jedzenia wigilijnego karpia. Osoby zaangażowane w ten temat mówią, że święta powinny być obchodzone bez zwłok na stole. Jak mówią, będą rozdawali ulotki „tym wszystkim sadystom w marketach” i „rasistom gatunkowym” nawołujące do zaprzestania mordu na niewinnych istotach. Na ulotce widnieje zakrwawiony nóż i młotek oraz hasło „Bóg się rodzi – karp truchleje”.
Zastanówmy się więc czy katolik może jeść wigilijnego karpia i szerzej – spożywać mięso. Zgadzam się z tym, że wyrazem człowieczeństwa jest również stosunek do zwierząt, powstrzymywanie się od zadawania im niepotrzebnego cierpienia. Należy jednak rozróżnić dwie postawy: zgodę na znęcanie się nad zwierzętami od akceptacji hodowli zwierząt w celach konsumpcyjnych. Druga sprawa to stosunek do przyrody w ogóle. Jest spora różnica pomiędzy miłośnikiem przyrody i osobą, która tę przyrodę ubóstwia (panteizm), stawiając zwierzęta na równi z człowiekiem. Można być miłośnikiem zwierząt i jednocześnie jeść ich mięso. Można też być walczącym wegetarianinem i jednocześnie nienawidzić ludzi (np. postawa proaborcyjna!).
Co na to Pismo Święte? Zacznijmy od Księgi Rodzaju (Ks. Rodz. 9:3): “Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko.” Dalej, ogromna mnogość tekstów dotyczących ofiar całopalnych ze zwierząt które nakazał Pan składać Izraelitom. W Nowym Testamencie sam Jezus spożywał i dawał uczniom do jedzenia ryby (np. Mt 14:17-19; 17:27; Łk 5:4-6). Chrystus obchodził Paschę podczas której spożywano baranka. W Dziejach Apostolskich czytamy: „I odezwał się do niego głos: Wstań, Piotrze, zabijaj i jedz!” Dz. Ap. 10:13
W rozmowie z osobami zaangażowanymi w akcję promującą Dzień Ryby dowiedziałem się, że jeśli nie jestem „wege”, nie mam żadnych zasad. Poinformowano mnie również, że jako katolika obowiązuje mnie piąte przykazanie, czyli zakaz zabijania wszelkich istot żywych. Czy rzeczywiście przykazanie to odnosi się również do zabicia karpia na wigilijny stół? Kluczem do zrozumienia tego zagadnienia jest przeanalizowanie tekstu źródłowego Księgi Wyjścia i Księgi Powtórzonego Prawa gdzie jest mowa o Dekalogu. W obu przypadkach jest tam użyty czasownik “racah”, który w całej Biblii odnosi się tylko i wyłącznie do zabójstwa z premedytacją i dotyczy tylko człowieka. Nie ma ani jednego odniesienia tego czasownika do zwierząt. Nie ma więc żadnego punktu wspólnego między piątym przykazaniem Dekalogu a faktem składania zwierząt w ofiarach czy zabijania ich w celach konsumpcyjnych.
W argumentacji „obrońców karpia” przewijają się „świąteczne stoły pełne trupów” i „wasze brzuchy to groby udręczonych i torturowanych zwierząt”. Mój żołądek nigdy nie będzie grobem, bo groby są dla osób a nie zwierząt, roślin czy minerałów. Grobem może być macica kobiety, która dokonała aborcji czyli zabiła drugiego człowieka.
Innym argumentem przeciwko „mięsożercom” jest opinia jakoby zwierzęta, więc również karpie, miały duszę. W tym miejscu, nieco przewrotnie, muszę się zgodzić z obrońcami karpia. Tak, zwierzęta mają duszę. Duszę sensytywną, czyli zmysłową, która organizuje ciało, posiada czucie, poznaje otaczający świat, wprawia ciało w ruch. Taką duszę posiada wszystko co żyje. W odróżnieniu od duszy ludzkiej – duchowej i rozumnej, która jest nieśmiertelna.
Oczywiście barbarzyństwem i postawą niechrześcijańską jest celowe znęcanie się nad zwierzętami. Jestem pewien, że człowiek który ze złej woli lub zwykłej głupoty dopuszcza się takich czynów, zaciąga na siebie poważną winę. Jestem natomiast spokojny delektując się razem z najbliższymi wigilijnym smażonym karpiem. Czego sobie i Państwu życzę. Smacznego! Jarosław Kozikowski http://www.pch24.pl/karp-truchleje,19931,i.html#ixzz2o0vPPOl1 Ps. Ludzie zróbmy wreszcie porządek w swoim własnym Kraju.Niech nikt nam nie wmawia co mamy jeść czy pić. POLACY przegonimy z naszej Ojczyzny polaczków przyjezdnych. Gdyż z ich mózgów wychodzą takie absurdy. WON WON Z POLSKI!!!! jak wam tu wśród nas się nie podoba.
Na pytanie o pozwolenie w przeszłości na postępki, które Jezus nazywa już grzechem, ten odpowiedział,ze to przez ich zatwardziałe serca było to początkowo dopuszczone. Czas się zmienia i najwyższa pora wkroczyć na wyższy stopień rozwoju duchowego i przestać mordować zwierzęta.
Pierdolnij się w łeb pojebie, przejdź na trawę, szczaw, mirabelki, siano, ciekawe jak długo pożyjesz useful idiot czyli lewacki POżyteczny idioto jak Lenin o was ze Stalinem mawiał.
parę lat temu w USA ukazała sie np. głośna książka The vegetarian myth autorstwa radykalnej skądinąd Lierre Keith - autorka, kiedyś ideologiczna weganka, dosyć dobrze tłumaczy etyczny, medyczny i polityczny absurd wegetarianizmu, co nie znaczy, że nie jest wrogiem rolnictwa przemysłowego (sama ma zresztą eko farmę), bo to dwie zupełnie różne rzeczy, ale jak widać powyżej, Polacy zamiast się nad tym zastanawiać, wolą bluzgać tym co w duszy gra, a że nie jest to melodia najwyższego lotu, więc jemy wieprzowinę od Smithfielda i kurczaki po 4 złote za kilo, tak właściwie to prawdziwego mięsa jest w nich niewiele - raczej jakiejś mięsopodobnej, wyhodowanej na hormonach masy - może stąd ten poziom dyskusji?, bo w końcu dieta ma wpływ na mózgi.
Święta Bożego Narodzenia są w swojej wymowie i tradycji świętami bliskości z innymi. Do tego ciepłego kręgu zapraszamy też zwierzęta - wszak tradycja głosi, że w tą świętą noc zwierzęta mówią ludzkim głosem. Co to ma wspólnego z tradycją karpia na stole? Jakby tego było mało ukształtował się zwyczaj kupowania żywej ryby i zabijania dopiero po tym fakcie - sami kupujący zabijają, albo patrzą na śmierć zwierzęcia. Myślę, że paradoksalnie można to poczuć dopiero wtedy, kiedy własnoręcznie odbieramy rybie życie. Dopiero wtedy można poczuć, jak za naszą sprawą umiera. Dopiero wtedy dociera dobitnie, jaką ofiarę w ciągu całego roku składają dla nas zwierzęta. Udko z kurczaka ze sklepu, plaster szynki ani tym bardziej pasztet, nie dokona takiego uświadomienia jak zimna ryba, którą wyprawiamy na tamten świat. To właśnie dzięki tej świadomości ich ofiary i wspólnoty z nimi, możemy zaprosić w tą noc do serca naszych braci mniejszych.
Problem z karpiami wigilijnymi właśnie polega na tym, o czym Pan napisał:
"Należy jednak rozróżnić dwie postawy: zgodę na znęcanie się nad zwierzętami od akceptacji hodowli zwierząt w celach konsumpcyjnych." Popyt pod koniec grudnia na ten gatunek ryby jest tak duży, ze wystarczająca podaż odbywa się w "wigilijnej atmosferze rybiego holokaustu".
A czy wie Pan, dlaczego nie wolno trzymać ryb akwariowych w kuli?
Z fizycznego punktu akwarysty:
Zbyt mala powierzchnia wody uniemożliwia wymianę gazowa w akwarium.
Sprzęt typu grzałka czy filtr mocowany jest na przyssawki, wiec praktycznie nie możliwe jest to w kuli.
Powierzchnia dna jest zbyt mala, aby zasiedliły się w niej pozytywne bakterie, ( przetwarzające produkty przemiany materii ).
Z psychicznego punktu ryby:
Zniekształcony widok powoduje stres ryby, co obniża odporność i prowadzi do chorób.
Ryba pływa w kolo, co uszkadza błędnik, narząd słuchu i równowagi.
Powierzchnia kuli odbija fale w fatalny sposób, powodując wibracje, znowu siada psyche ryby.
Ofiarami kulistych akwarium padają najczęściej bojowniki i welonki.
Proszę sobie teraz wyobrazić, jakie warunki panują w metalowym zbiorniku o pojemności 3000 litrów, w którym jest 300 osobników karpia. "Jak Żydzi do gazu", innego określenia ja jako akwarysta i wegetarianin ( a nie lewak i zwolennik PO ) nie znajduje.
Pozdrawiam.
Przepis na karpia po chrześcijańsku: Kupic karpia i wpuścić z powrotem do jeziora.
A może zabijanie samodzielne jest uczciwsze niż kupowanie w celofanie czy folii?
Nas też zjedzą robaki, a przedtem wykończą wirusy i inne takie, tak jest w przyrodzie, to nie zwierzęta ponoszą ofiarę za nas, po prostu taki jest obieg materii w przyrodzie. My - ssaki wszystkożerne jemy zwierzęta, drapieżniki roślinożerców, one trawę, z kolei zboża jak pisze Keith, poprzez uzależnienie ich od spożywania węglowodanów wykorzystują ludzi do rozprawy z drzewami, żeby uzyskać nowe tereny pod uprawę swego gatunku.
Tym, którzy jednak zaryzykują na Wigilię “karpia po żydowsku” proponuje na odtrucie organizmu “karpia po polsku”
Znalazłem takiego w internecie. Podobno jest to karp idealny na Wigilie.
S M A C Z N E G O !!!!!!!! :) :) :)
______________________________________
“Karp po polsku w szarym sosie” wg A. Rogalskiego
1 sprawiony karp (ok. 1,2 kg)
pęczek włoszczyzny
150 ml wytrawnego czerwonego wina
po 5 dag rodzynek i obranych ze skórki migdałów
2 łyżki cukru
sok z cytryny
2 listki laurowe
3–4 goździki
po 5–6 ziaren ziela angielskiego i czarnego pieprzu
sól
■ Karpia oczyścić, umyć, osuszyć, skropić sokiem z cytryny, oprószyć solą i odstawić na 30 minut.
■ Warzywa obrać, opłukać, zalać 1 litrem wody, dodać przyprawy. Gotować na wolnym ogniu około 30 minut. Wywar ostudzić, przecedzić. Rybę zalać wywarem, gotować na
małym ogniu 30 minut.
■ Odstawić w wywarze do ostudzenia. Wyjąć, pokroić na 6 porcji (dzwonka), usunąć kręgosłup i ości, ułożyć na półmisku.
■ W rondelku zrumienić cukier na karmel. Wlać przecedzony wywar z ryby oraz wino. Mieszać, aż karmel się rozpuści.
■ Gotować na małym ogniu, aż sos zgęstnieje. Dodać rodzynki i migdały. Porcje ryby zalać sosem i odstawić do wystudzenia. Przed podaniem udekorować listkami tymianku lub plasterkami limonki.
mamy kury i kaczki i gdy zachodzi taka potrzeba, to je zabijamy i zjadamy
gdybyśmy tego nie robili, nie moglibyśmy mieć tylu kur i kaczek. W związku z czym one nie przyszły by na świat i nie mogły by przez to uczestniczyć w Ewolucji i po śmierci wejść na wyższy poziom organizacji żywych organizmów. Niby proste, a sentymentalni durniowie chcą poprawiać Dzieło Boga.
Jeżeli ktoś wierzy w Boga, Boga Wszechmogącego, Wszechobecnego, to dlaczego nie może zaakceptować tego, że zwierzęta są po to, żeby ludzie mogli jeść pełnowartościowe białko zwierzęce? Gdyby Bóg chciał, to człowiek nie mógłby po prostu trawić zwierzęcego białka. Nie mógłby go przyswajać. Byłoby ono dla człowieka niestrawne jak żelazo w sztabkach czy węgiel - orzech średni oraz każdy inny, trociny drzewne, gleba czarnoziem czy piasek kwarcowy itd.
Ja daję szansę kaczce, by mogła żyć, a ona - podlegająca przecież jak wszystka żywa materia prawu śmierci - zostawia mi swoje ciało do jedzenia inkarnując wówczas na wyższy stopień w hierarchii istot żywych. Oczywiście można się z tym nie zgadzać, można nie zgadzać się z tym, że Słońce wschodzi na Wschodzie a zachodzi na Zachodzie, można awanturować się i protestować, że doba ma 24h, można strajkować przeciw śmierci i nawet śmierć skazać na karę śmierci. I co z tego? Życie ma swoje prawa, jest zorganizowane w specjalny sposób tak, żeby człowiek mógł istnieć, żyć, rozwijać się duchowo i dążyć do doskonałości, czyli zjednoczenia z Bogiem. Doskonalenie się to nie jest ani ostra asceza, ani bezgraniczne rozpasanie. Doskonalenie się to umiar, to zrozumienie istoty życia, jego sensu, to rozpoznanie roli zwierząt i właściwe ich traktowanie, zgodnie z ich potrzebami i przeznaczeniem. Natomiast dziwaczne sentymenty nie tylko że nie służą zwierzętom, ale im szkodzą.
Bardzo lubię nasze kaczki, kury mniej, bo kury są niczym sępy; nie ma u nich solidarności w tym sensie, że gdy kura ma gdzieś jakąś rankę, to inne kury będą ją dziobać aż jej wyprują flaki. Kury nie znają litości, choć w tym roku byłam zauroczona kwoką, która miała we wrześniu dwa kurczaczki i była bardzo opiekuńcza. Ale w nocy, ze dwa miesiące temu, zakradł się lis albo kuna i zabiła jednego kurczaczka. W nocy kura jest w stanie hibernacji i praktycznie nie reaguje na nic, nie broni także swoich dzieci po ciemku. Więc został jej tylko jeden kurczak. Całą kwoczą miłość przelała ona na niego. On chodził z nią wszędzie, a raz, gdy pojawił się nad kurzym wybiegiem jastrząb i wszystkie kury uciekły do kurnika, a jej dziecko nie, to ona została na zewnątrz i choć kurczak wyszedł za siatkę i schował się pod łopianem, ona przycupnęła pod kołkiem wspierającym siatkę, w pobliżu kurczaka i tak trwała ta dzielna matka. A wieczorem to ten kurzy brzdąc wskakiwał na grzędę i przytulał się do kwoki schowany pod jej skrzydłem. Takie zachowanie u kur widziałam pierwszy raz, choć kury mamy już lat kilkanaście. Natomiast kaczki w obliczu zagrożenia z powietrza zbijają się w ścisłą gromadę - a nie uciekają do kaczętnika. I niczym rybi kłąb udają duże zwierzę.
Bardzo lubię nasze kaczki, one są z charakteru zupełnie inne niż kury. Ale nie znaczy to, że będę czekać, aż zniedołężniałe pozdychają ze starości i ich mięsem niedobrym i żylastym posilać się będą robaki.
Naprawdę nie ma najmniejszego powodu poprawiać dzieło Stwórcy.
zwierzę nie zabija bez potrzeby, ma w sobie to zakodowane. Człowiek też ma to w sobie zakodowane, ale na skutek manipulacji i przeorientowania na pieniądze i zyski o tym zapomniał. Zwierzęta użytkowe są po to, żeby je jeść. Nie wolno ich tylko dręczyć i hodować w nieodpowiednich warunkach.
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.