Na tle kompromitujących posunięć Obamy wobec rosyjskich dyplomatów, Putin inteligentnym unikiem zrobił z niego głupca i zyskał w oczach świata

Odchodzący prezydent USA Barack Obama, rozdrażniony sromotną klęską swej polityki a zwłaszcza porażką w Syrii pragnie zostawić po sobie spaloną ziemię i spalone mosty zadając ciosy na ślepo, póki jeszcze może. W czwartek wprowadził dodatkowe sankcje wobec Moskwy za „złe traktowanie personelu dyplomatycznego USA w Rosji oraz z powodu wmieszania się hakerów Kremla w amerykańskie wybory”. Sankcje obejmą m.in. rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa oraz Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU), a 35 dyplomatów Federacji Rosyjskiej wraz z rodzinami dostało 72 godziny na opuszczenie terytorium USA. Jest to wyraźna i zamierzona szykana bo przed świętami nie da się już kupić biletów lotniczych a bezpośrednie samoloty z Waszyngtonu do Moskwy wylatują dopiero 2 stycznia. W związku z tym Moskwa musiała wysłać po nich specjalny samolot. Nie jest to Tu-154 i wypada mieć nadzieję, że nic mu się złego nie stanie.

Ponadto Obama nakazał zamknięcie dwóch ośrodków hotelowo-wypoczynkowych, należących do Rosji, wykorzystywanych przez rosyjski personel dyplomatyczny i ich rodziny. Zgodnie z oświadczeniem Obamy, obiekty rosyjskich dyplomatów w stanach Maryland i Nowy Jork były wykorzystywane w „celach wywiadowczych" i dlatego „zostaną zamknięte".  Według słów rzecznika Departamentu Stanu ograniczenia dotyczą nieruchomości o powierzchni 18,2 ha w miasteczku Pioneer Point w Marylandzie pod Waszyngtonem (działka została kupiona przez radziecki rząd jeszcze w 1972 roku) i obiektu na wyspie Long Island na wybrzeżu Atlantyku (pod Nowym Jorkiem), gdzie znajduje się konsulat generalny Rosji i stałe przedstawicielstwo państwa przy ONZ. Powierzchnia działki kupionej przez radziecki rząd w 1954 roku wynosi 14 akrów (około 5,66 ha).  W środowisku rosyjskich dyplomatów i członków ich rodzin oba obiekty są nazywane „daczami", ponieważ w gruncie rzeczy są to domy wypoczynkowe, gdzie czasami odbywają się uroczystości. Na przykład, w rezydencji na Long Island odbywało się przyjęcie z okazji 9 maja.  Tradycyjnie przed świętami noworocznymi na „daczę" wyjechali niektórzy dyplomaci z rodzinami. Teraz musieli wracać do miejsc stałego zamieszkania. Oprócz tego, że zepsuło to ferie świąteczne rosyjskim dzieciom to już samo uniemożliwienie dostępu do mienia należącego do jakiejkolwiek ambasady stanowi naruszenie konwencji wiedeńskiej.

Obama zapewne nie spodziewał się jednak jaka riposta go spotka. Normalną praktyką w takich przypadkach są retorsje lustrzane, co zresztą fatalnie świadczy o dyplomacji w ogóle, gdyż pokazauje jak niepoważna to jest zabawa i do czego dyplomaci są potrzebni. W każdym razie należało teraz oczekiwać wydalenia z Rosji 35 dyplomatów amerykańskich z rodzinami oraz zamknięcia im także dwóch ośrodków, gdzie ich dzieci mogłyby spędzać ferie. Tak zresztą od razu zapowiedział MSZ Siergiej Ławrow - że Rosja nie pozostawi bez odpowiedzi sankcji USA i będzie działać na zasadzie wzajemności. Zaproponował prezydentowi Putinowi wydalenie z Rosji 31 pracowników  ambasady USA i 4 pracowników konsulatu w Sankt-Petersburgu. Ale kiedy już to łyknęła cała amerykańska i zachodnia prasa, Putin niespodziewanie powiedział NIE. Rosja nie  będzie się zniżać do takiej „kuchennej dyplomacji”. „Choć istniejąca praktyka  międzynarodowa daje stronie rosyjskiej wszelkie podstawy ku temu, by podjąć  adekwatne kroki to my ze swej strony nie będziemy stwarzać problemów amerykańskim dyplomatom. Nikogo nie będziemy wydalać. Nie będziemy zakazywać ich rodzinom i  dzieciom korzystania z miejsc wypoczynku, w których przywykły odpoczywać w czasie świąt” — powiedział Putin. Dał zresztą do zrozumienia, że jeszcze tylko trzy tygodnie i polecenia Obamy nie będą miały znaczenia, bo Trump i tak to wszystko odkręci.  Podkreślił, że „dalsze kroki w sprawie odbudowy rosyjsko-amerykańskich stosunków będą podejmowane po wzięciu pod uwagę polityki, jaką będzie prowadzić administracja  prezydenta Donalda Trumpa". Prezydent Rosji zaprosił też wszystkie dzieci akredytowanych w Rosji amerykańskich dyplomatów na noworoczne i bożonarodzeniowe spektakle dla dzieci na Kremlu. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ, Maria Zacharowa podkreśliła potem, że podejmując decyzję ws. odpowiedzi na wydalenie swoich dyplomatów z USA, Rosja uwzględniła interesy pracowników amerykańskich placówek dyplomatycznych i ich dzieci. Trudno o większe zakpienie z Obamy i tak jest to również odbierane w mediach amerykańskich…  W krótkiej historii USA chyba jeszcze nie było takiego przypadku, aby ktoś tak spektakularnie ośmieszył urzędującego prezydenta tego kraju…

 Wprowadzenie przez amerykańską administrację sankcji przeciwko rosyjskim dyplomatom jest jednym z najostrzejszych posunięć w stosunkach między obydwoma państwami nawet biorąc pod uwagę okres zimnej wojny. Praktyka wydalania za „działalność sprzeczną ze statusem dyplomaty" (zazwyczaj chodzi o szpiegostwo) jest dość powszechna, bo wszyscy wiedzą, że ambasady tym się głównie zajmują. Zazwyczaj takie posunięcia mają lustrzany charakter w wymiarze osób. O wiele rzadziej zdarzają się przypadki blokowania własności, tym bardziej nieruchomości państw obcych.

Pokerowe zagranie Władimira Putina wywołało na swiecie mnóstwo żywych reakcji i komentarzy. Prezydent elekt USA Donald Trump pochwalił rosyjskiego przywódcę za decyzję o nie wydaleniu amerykańskich dyplomatów. Zawsze wiedziałem, że on jest bardzo inteligentny! – napisał. „The Washington Post” nazwał decyzję rosyjskiego prezydenta „rzadkim naruszeniem dyplomatycznej tradycji wzajemnych kar”. Biorąc pod uwagę rekomendacje Siergieja Ławrowa i „długą historię wydalania dyplomatów przez oba kraje w odpowiedzi”, putinowski manewr był „niezwykły”, ocenia „The New York Times”. Pan Putin ma skłonność do dowcipnych i nieoczekiwanych działań. Jego oświadczenie w piątek najwyraźniej w to się wpisuje. Putin faktycznie uprzedził Waszyngton, że czeka na administrację Trumpa – wyjaśnia  amerykański dziennik. Była szefowa biura CNN w Moskwie Jill Dougherty jest zdania, że decyzja Putina będzie „poważnym wyzwaniem” dla Trumpa, bo świadczy o gotowości Moskwy do współpracy. Rosyjski prezydent wysyła sygnał amerykańskiemu prezydentowi elektowi, by „ignorować to wszystko i iść naprzód”. Brytyjska gazeta „The Guardian” nazwała reakcję Putina na amerykańską decyzję wydalenia z kraju 35 rosyjskich dyplomatów „zadziwiająco spokojną”, będącą najwyraźniej „próbą nawiązania przyjacielskich relacji” z prezydentem elektem USA Donaldem Trumpem. Z kolei „Financial Times” pisze, że Putin próbuje zapobiec spirali napięcia, która może uniemożliwić zmiany w stosunkach między Rosją a USA po inauguracji Trumpa. Jak sugeruje „The New York Times”, gdyby Putin wybrał wprowadzenie ostrych środków wobec USA, „pogłębiłby przepaść między obu krajami i zostawił prezydenta elekta Donalda Trumpa z bolesną konfrontacją dyplomatyczną”. Ale decydując się na faktyczne ignorowanie restrykcji Obamy, Putin może rozbroić swoich krytyków w USA, w tym kongresmenów, którzy uważają go za agresywnego nieprzyjaciela Stanów Zjednoczonych. Może to dać Trumpowi więcej możliwości do prowadzenia polityki ściślejszej współpracy w Rosją, o co ona zabiega – wyjaśnia gazeta. Niemieckie „Focus” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zwracają uwagę na to, że, czekając na rosyjskie kontrsankcje, USA „już zdążyły podnieść szum, rozsiewając plotki o zamknięciu amerykańskiej szkoły w Moskwie”. Z kolei agencja Bloomberg zastanawia się, czy cała gra z podziałem ról miedzy Ławrowa i Putina nie była wcześniej przez Rosjan zaplanowana.

Również wielu internautów w USA wyraża zdumienie, po co Barack Obama pogarsza sytuację. „Dlaczego Obama chce wojny? Obama nakłada sankcje na Rosję" — pisze internauta Christopher Coleman.A więc wprowadziliśmy sankcje przeciwko Rosji za ingerencję w wybory prezydenckie. I co? W gruncie rzeczy nie zmieniliśmy tego, co się u nas wydarzyło. Poza tym, że otworzyliśmy puszkę Pandory" — uważa  Jackie #ImWithHer. Zdaniem dziennikarza i prezentera telewizji Fox Lou Dobbsa nałożenie dodatkowych sankcji na Rosję robi odejście Baracka Obamy z areny politycznej „szalonym". Kilka godzin po pierwszej publikacji na ten temat Dobbs postanowił przeprowadzić na swojej stronie sondaż. Zwrócił się do użytkowników internetu z pytaniem: „Kto z amerykańskich prezydentów zrobił więcej niż Barack Obama dla sprowokowania naszych wrogów?". Według stanu w chwili publikacji materiału w sondażu wzięło udział 7 tys. osób, z nich 94% uznało, że Obama jest najbardziej wojowniczym ze wszystkich prezydentów USA.  Niektórzy z głosujących zaopatrzyli odpowiedź w komentarz.  „Chciałbym wiedzieć, co podtrzymuje notowania Obamy na wysokim  poziomie. Zapisze się na kartach historii jako najgorszy prezydent" — napisał  użytkownik KSH. Sankcje Obamy przeciwko Rosji są niedorzeczne i jest oczywiste, że są oparte na kłamstwie i jednocześnie są znieważeniem humanizmu — uważa użytkownik Anonym Tipster. Niektórzy wyrazili nadzieję, że Rosja nie zareaguje na prowokacje i nie dopuści do rozkręcenia tego konfliktu. „Mam nadzieję, że Putin nie połknie tego haczyka. Barack Obama i różni obrońcy praw człowieka bardzo się postarali, żeby zrobić Rosję punktem zapalnym (konflikt na Ukrainie). A teraz — sankcje trzy tygodnie przed odejściem z Białego Domu!" — napisał NeuroEd.

Wielu obserwatorów podkreśla że „Putin znów pokazał klasę polityka światowego formatu” i zyskał w oczach światowej opinii publicznej. Pojawiają się głosy mówiące z nadzieją o perspektywach współracy z nową administracją USA po odejściu ekipy „agresywnych nieudaczników". (BJ)